Ciekawostki pp
- Joga twarzy http://www.we-dwoje.pl/joga;twarzy,artykul,26160.html
- Topinambur - polecany dla cukrzyków -
- Kiełki - złoty skarb dla zdrowia
- Stewia - 100 razy słodsza od cukru -
- Geranium - które leczy - "anginka "
- Morwa , morwa biała - polecana dla cukrzyków
*******
http://kulinaria.spryciarze.pl/zobacz/jak-zrobic-kozi-ser
Polecam książki :
-Jasnowidząca Wanga " )
- Malowana Lala " (Karin Stanek)
- Moc Ducha ; Źródło twojej siły ; Niewyskane siły życia ; Przeciw śmierci - autora Prentice Mulfirda
1.Joga twarzy zamiast botoksu.
Zaskakujące wyniki
Ciągle słyszymy o domowych sposobach nawilżania, maseczkach i innych zabiegach pielęgnacyjnych, mogących dać subtelne korzyści, które w efekcie przynoszą jednak rozczarowanie. Czterdziestoletnia Annelise, kobieta o twarzy dwudziestolatki, mówi, że ludzie zawsze wpatrują się w jej twarz, analizując dowód na to, że jej metoda naprawdę działa.
„Po dwóch, góra trzech miesiącach ludzie uczęszczający na moje zajęcia obserwują znaczną poprawę kolorytu skóry i zmniejszenie zmarszczek. Najbardziej satysfakcjonujące jest to, że wszyscy odchodzą pewni siebie i naprawdę zadowoleni z efektów”. Annelise twierdzi, że ci, którzy dalej kontynuują ćwiczenia, po sześciu miesiącach obserwują, że skóra staje się bardziej napięta, zaś po roku wyglądają jak po kosztownym liftingu twarzy. Efekty są dużo lepsze niż przy większości operacji plastycznych, po których ludzie nie wyglądają niestety jak młodsi o 10-15 lat, a raczej jak manekiny z muzeum figur woskowych.
Annelise posługuje się malarską analogią: „Ponieważ joga jest treningiem umysłu, ciała i ducha – wydobywa piękno z naszego wnętrza. Najpierw należy jednak uwolnić napięcie i oczyścić ciało – płótno, na którym chcemy malować. Nie można malować obrazu na płótnie pełnym już rysunków”.
Praktykowana od wieków joga ma przewagę nad nowoczesnymi zabiegami i kulturą Zachodu. „Jeśli patrzymy na kondycję naszego ciała jedynie z naukowego, fizjologicznego punktu widzenia – nie uwzględniamy roli emocji. Twarz jest odbiciem naszej duszy, częścią ciała najbardziej od nich uzależnioną, z której można odczytać, jacy jesteśmy. Nauczyliśmy się kontrolować nasze ciała, jednak twarz traktujemy jak coś niezależnego. Natomiast nie ma żadnego powodu, przez który nie moglibyśmy trenować twarzy tak jak innych części ciała”.
Przeciwzmarszczkowa siła rodem z Indii
Annelise Hagen była aktorką sceniczną w San Francisco i praktykowała jogę Vinyasa, Lyengar oraz Hatha, będąc jednocześnie ich instruktorem przez ponad 10 lat. Zafascynowała się techniką Drishti, zwaną również „jogą spojrzenia”, angażującą twarz. Zaczęła podejrzewać, że oprócz tradycyjnych technik jogi przekazanych kulturze Zachodu przez wschodnich mistrzów, mogą istnieć inne. Zagłębiła się w starożytne teksty Pengali, analizowała klasyczną formę indyjskiego tańca Kathak i śledziła filmy pokazujące jogę twarzy, praktykowaną przez sektę Jainów. Zauważyła, że istnieje związek pomiędzy kierunkiem wzroku i ruchami twarzy a położeniem stopy joginów w ćwiczeniach. Pomimo tego, że oglądane asany (pozycje jogi) nie były stworzone dla odmłodzenia twarzy, okazało się, że doskonale się do tego celu nadają.
„Wiemy, że skurcze mięśni wywoływane przez ćwiczenia zwiększają przepływ krwi i dystrybucję tlenu w skórze. Poza tym, praca mięśni stymuluje sprężystość skóry – co jest efektem pożądanym. Istnieje błędne mniemanie wśród niektórych, że rozciąganie skóry jest złym efektem. Natomiast skóra jest sprężysta. Potrzebuje ruchu i treningu”.
Hagen twierdzi, że ćwiczenia naturalnie stymulują produkcję kolagenu i elastyny w skórze. „Kiedy rozciągamy skórę, wówczas w wyniku ruchu mięśni, zwiększamy produkcję i regenerację kolagenu i elastyny. Ponadto, ćwiczenia pomagają zwiększyć produkcję niektórych hormonów”. Dotyczy to oczywiście nie tylko skóry twarzy.
Annelise podchodzi do ćwiczeń wielowymiarowo, grupując ruchy twarzy zgodnie z trzema podstawowymi pozycjami jogi (powietrza, ognia i wody), angażując techniki oddychania, medytacji, mantrę i afirmację. Ponadto, wiąże skuteczność ćwiczeń z odżywianiem, ponieważ „ubogie, złe odżywianie przyspiesza starzenie się skóry”. Nawilżenie skóry jest niezwykle ważne i powinno być związane nie tylko z piciem dużej ilości wody, lecz także z jedzeniem warzyw bogatych w wodę, takich jak sałata, melony, ogórki, i piciem ziołowych naparów. Poza tym, Anneliese poleca naturalne produkty upiększające i suplementację oraz – podobnie jak w Indiach – traktowanie kąpieli rytualnie, używając do tego celu olejków, mleka i ekstraktów ze świeżych ziół.
Można zastanowić się, jak joga może odmładzać i opóźniać starzenie? Annelise mówi: „Musimy odrywać kolejne warstwy cebuli, ponieważ zrzucanie jedynie wierzchniej warstwy nie jest źródłem piękna i młodzieńczości. Należy dotrzeć do głębi. Jesteśmy coraz piękniejsze, kiedy przestajemy skupiać się na naszej powierzchowności, a sięgamy głębi”.
Asany dla twarzy
Annelise opracowała szeroki zestaw ćwiczeń, z którego możemy wybrać te, które są dla nas najodpowiedniejsze. Sugeruje, aby je wykonywać każdego poranka przez ok. 10 minut, po oczyszczeniu i nawilżeniu skóry, zgodnie z podaną niżej kolejnością.
1. Podniesione czoło: Pozwala umocnić największy mięsień czoła. Należy naprężyć i unieść mięśnie powyżej brwi, co sprowadza się do zmarszczenia czoła. Dalej, poprzez naciskanie opuszkami palców, wygładzamy zmarszczki w kierunku skroni. Próbujemy zrównoważyć nacisk naprężeniem mięśni. Powtarzamy to 20 razy tak szybko, jak potrafimy. Powstałe zaczerwienienie wynika ze zwiększenia cyrkulacji krwi w tym obszarze.
2. Twarz Lwa: Klasyczna pozycja Simhasana, która rozciąga wszystkie mięśnie twarzy i uwalnia napięcie emocjonalne. Należy na wdechu naprężyć ciało, mięśnie twarzy i zacisnąć pięści. Na wydechu wystawiamy język, kręcimy oczami i otwieramy dłonie. Trwamy w tej pozycji przez ok. 10 sekund. Powtarzamy całość dwa razy. Dzięki temu rozluźniamy mięśnie i uwalniamy napięcie kumulowane na szczęce. Nie bójmy się napinać i obkurczać mięśni twarzy, gdyż to pozwoli nam uwolnić je od nacisków.
3. Zaskoczona twarz: Podstawowa pozycja niosąca wygładzenie czoła i zmniejszenie zmarszczek. Poza tym, podnosi i wzmacnia mięśnie w okolicach oczu. Należy utrzymywać wzrok na naturalnym, horyzontalnym poziomie. Następnie trzeba otworzyć oczy bardzo szeroko i utrzymywać się w tym stanie przez ok. 10 sekund. Powtarzamy całość dwa razy. Ćwiczenie pozwala również wygładzić zmarszczki mimiczne w obszarze oczu i zapobiegać ich powstawaniu. Podczas wykonywania ćwiczenia możemy czuć lekkie pieczenie wokół oczu. Wynika ono z pobudzenia mięśni i świadczy o tym, że ćwiczenie faktycznie działa.
4. Satchmo (Louis Armstrong): Rozciąga i wzmacnia mięśnie policzkowe. Ćwiczenie przywołuje radosną i pełną entuzjazmu grę trębacza. Należy wziąć głęboki oddech, zacisnąć usta, nadąć policzki i powstałe ciśnienie przerzucać z jednego policzka na drugi, aż zabraknie nam powietrza. Ćwiczenie pozwoli wygładzić obszar policzków i zapobiec ich opadaniu.
5. Marilyn Monroe: Pozwala wzmocnić mięśnie okolic ust i ładnie je ukształtować. Formujemy usta do pocałunków, tak jak Marylin Monroe i pracujemy mięśniami z tego obszaru. Możemy całować swoje dłonie, stawiając opór mięśniom. Pozwala to uwydatnić wargi, a także ładnie wygładzić i ukształtować ich okolice.
6. Pisklę: Pomaga wygładzić obszar podbródka, szyi i policzków, jak również zapobiec ich opadaniu. Podnosimy podbródek jak najwyżej do góry w lewą stronę. Językiem dotykamy górnej części jamy ustnej, uśmiechamy się i przełykamy. Dalej postępujemy analogicznie, podnosząc podbródek prosto oraz dalej podnosząc w prawą stronę. Powtarzamy ćwiczenie dla każdego z kierunków po trzy razy.
7. Asana przeciwko ‘kurzym łapkom’: Ćwiczenie zapobiega opadaniu i obwisaniu skóry pod oczami i cofa powstałe już ‘kurze łapki’. Należy się szeroko uśmiechnąć, a następnie położyć palce wskazujące na zmarszczkach. Powstałemu naciskowi przeciwstawiamy się poprzez naprężanie partii mięśni pod powiekami. Jest to izolowane ćwiczenie, więc nie angażujemy innych partii twarzy. Wykonujemy 20 powtórzeń. Kiedy staniemy się biegli w ćwiczeniach, zwiększamy liczbę powtórzeń do 40.
8. Całując sufit: Pozwala nam kształtować okolice szczęki i szyi oraz uwydatnić usta. Należy podnieść podbródek w kierunku sufitu i wyciągnąć usta, tak jakbyśmy chcieli pocałować sufit, stąd nazwa. W trakcie poczujemy pracę mięśni szyi. Należy ćwiczenie powtórzyć trzy razy. Pomoże nam to kształtować linię szyi i szczęki.
9. Roześmiana twarz Buddy: Jest to czysto relaksacyjne ćwiczenie. Pomaga neutralizować powstałe naprężenia i zneutralizować drobne skurcze, uciski i bruzdy prowadzące do powstawania zmarszczek. Ćwiczenie można wykonywać zarówno na stojąco, jak i w pozycji siedzącej. Należy zamknąć oczy i spokojnie gładzić twarz w obszarach zmarszczek. Dodatkowo wyobrażamy sobie, jak znikają. Warto zacząć od jednej minuty, a z czasem przeznaczyć na to ćwiczenie dwie lub trzy. W pozycji siedzącej możemy je wykonywać tak długo, jak mamy na to ochotę.
Autor: Caroll Ann Weber
Ćwiczenia rozpoczynają się od kilku minut medytacji, potem następuje głębokie oddychanie, które ma przede wszystkim za zadanie zrelaksować wszystkie napięte mięśnie twarzy. Dopiero po tym wprowadzeniu można rozpocząć gimnastykę twarzy. Ćwiczenia są różnorodne. Można się wzorować na mimice twarzy Louisa Armstronga lub słynnym składaniu ust do pocałunku w stylu Marilyn Monroe.
Popularne wśród dzieci „rybie ustka” też świetnie działają na redukcję zmarszczek. Świetnym ćwiczeniem będzie również poruszanie mięśniami wokół oczu, ale bez marszczenia czoła. Zestaw ćwiczeń najlepiej powtarzać codziennie. Aby osiągnąć szybszy efekt, warto zrezygnować z kawy i jeść więcej zieleniny.
mięśnie szyi - podpieramy brode na dłoniach i naciskamy do oporu ,
kurze łapki - palcami trzymamy kurze łapki i zamykamy oczy ,
4. Topinambur.
Topinambur (Helianthus tuberosus), czyli słonecznik bulwiasty jest rośliną mało znaną, ale bardzo wszechstronną. Może być wykorzystywany przez przemysł cukierniczy, cukrowniczy, gorzelniany, energetyczny a przede wszystkim jako roślina pastewna lub warzywo. Uprawiany jest w Północnej Ameryce, Francji, Włoszech, Niemczech, Chinach, Indiach i Środkowej Afryce. Bulwy mają zabarwienie żółte, brązowe, czerwone, podczas gdy miąższ jest biały. W Polsce największe zastosowanie w Łowiectwie.
Topinambur – odżywcza bulwa Indian
Odkrywcy Ameryki przywieźli z niej do Europy różne egzotyczne rośliny. Wśród nich, podobną do słonecznika, uprawianą przez Indian, roślinę o nazwie topinambur. Jej podziemne bulwy od wieków były dla Indian zarówno pożywieniem, jak i lekarstwem. Pierwszym Europejczykiem, który jej skosztował był Krzysztof Kolumb. Później odkryli ją również w Ameryce Północnej francuscy kolonizatorzy. Z historii wiemy, że ta słodkawa roślina, przysmak Indian zamieszkujących Krainę Wielkich Jezior uratowała w 1612 roku od śmierci głodowej kanadyjskich osadników, gdy zajęte przez nich tereny nawiedziła straszna susza.
Trzy lata później topinambur poświęcił papież jako roślinę ratującą od chorób i głodu.
Topinambur (Helianthus tuberosus) znany jest obecnie w Polsce pod nazwą BULWA lub słonecznik bulwiasty. Uchodzi za roślinę pastewną. Jadalne są tylko jej rosnące pod ziemią bulwy o żółtobeżowej, białej lub różowej skórce. Z wyglądu przypominają guzowate ziemniaki lub korzeń imbiru. W smaku – gruszkę i ziemniak. Rosjanie nazywają ją zimnaja grusza. Można ją spożywać na surowo np. w sałatkach, ale także piec i gotować.
Dziś topinambur najbardziej znany jest leśnikom, którzy uprawiają poletka tej rośliny z myślą o zwierzynie leśnej – jeleniach, dzikach, sarnach, a nawet i bażantach. Ze względu na wyższe plony w porównaniu z innymi roślinami pastewnymi, łatwość upraw, a przede wszystkim z uwagi na większą zawartość białka, topinambur zasługuje na szersze spopularyzowanie upraw. W jednym z doświadczeń, przy jednakowym nawożeniu, na luźnym piasku plon ziemniaków wyniósł 60 q/ha, a topinamburu 120 q/ha. Na dobrze uprawianych średnich glebach plon może dochodzić do 400 q/ha. Jeśli porównalibyśmy zawartość białka – przewyższa ziemniaki i buraki pastewne dwu-, a nawet trzykrotnie. Dla topinamburu ta wartość wynosi 8,27 q/ha, podczas gdy dla ziemniaków – 3,66, a dla buraków 2,60 q/ha. Poza tym kłębami topinamburu można skarmiać trzodę i bydło. Świnie w dowolnych ilościach, krowom daje się nie więcej niż 10–15 kg dziennie, a koniom 10–12 kg. Topinambur, jako dodatek do paszy – co istotne – leczy schorzenia dróg oddechowych.
Choć to bliski krewniak botaniczny słonecznika, jest rośliną trwałą, odrastającą corocznie z kłębów. Udaje się na bardzo suchych piaskach, jak i na zwięzłych mokrych glinach. Zielone pędy i liście, a nawet suche łodygi są ulubioną paszą wszystkich zwierząt. Szczególnie lubią je króliki i konie. Kłęby można spasać na surowo, by nie tracić przez gotowanie zawartych w bulwach cennych witamin i składników mineralnych. Sporządza się z nich także wyśmienite kiszonki.
We Francji bulwy topinamburu są powszechnym składnikiem sałatek. W Niemczech można spotkać wódkę – „Topinambur brandy”, jako że wydajność alkoholu z tej rośliny jest imponująca.
Odmiany topinamburu różnią się kształtem bulw, ich barwą i zawartością inuliny. Skoro już o odmianach mowa, to trzeba powiedzieć, że mamy takie o bulwach gładkich i bardzo sękatych. Jeśli idzie o kolor, to odmiany o białych bulwach są najplenniejsze. I należy jeszcze dodać, że kłęby tej rośliny nie marzną nawet przy mrozach dochodzących do -52ºC. Dzięki tej właściwości można je wysadzać na jesieni, co umożliwia wczesne i szybkie wschody dzięki zimowej wilgoci.
Na uprawę topinamburu można przeznaczyć skrawki gruntu koło obejścia gospodarskiego, jak również różne nieużytki. W uprawie polowej przeznaczamy dla niej pole wyłączone z płodozmianu, gdyż traktujemy go jak roślinę trwałą, mogącą na tym polu pozostawać kilka lat. By zlikwidować plantację, przez dwa lata uprawia się po nim rośliny pastewne lub okopowe w celu wyniszczenia pozostałych kłębów, które odbijają i zachwaszczają zasiew.
Bulwy sadzi się w marcu lub w październiku, w rzędy co 50–60 cm, lub w kwadrat 60 na 60 cm, na głębokość 8–10 cm. Na 1 ar wysadzamy 10–15 kg. W pierwszym roku po posadzeniu uprawiamy międzyrzędzia jak przy uprawie ziemniaków lub buraków. Zbioru bulw dokonuje się w jesieni lub w zimie. W drugim roku użytkowania, mimo wybierania bulw, dużo ich pozostaje w ziemi. Odrastające bulwy szybko się rozrastają tak, że uprawa międzyrzędowa jest niemożliwa. Zamiast niej, na wiosnę przeprowadzamy dwukrotne bronowanie – raz przed wschodami, drugi raz po wschodach. Potem plantacji już się nie pielęgnuje. Likwidując ją, ścina się jednorazowo łodygi, żeby nie dopuścić do wytwarzania kłębów i wykonuje się orkę – małe powierzchnie się przekopuje i obsiewa mieszanką zbożowo-strączkową, którą wykorzystuje się na zielonkę lub zielony nawóz. Wiosną następnego roku, ponownie obsiewamy pole mieszanką lub roślinami okopowymi. W ten sposób wyniszcza się pozostałe w ziemi kłęby.
Na oddzielnych skrawkach gruntu, na różnych nieużytkach możemy prowadzić stałą uprawę bulwy, odnawiając plantację co 5–6 lat wysadzaniem nowych sadzeniaków. Przy stałej uprawie możemy corocznie stosować przegniły obornik lub kompost, przykrywając go ziemią za pomocą talerzówki, a na małych plantacjach na działkach przykopując go ziemią. Stosując nawozy mineralne możemy się spodziewać wyższych plonów. Pozostawione na polu pocięte łodygi stanowią również doskonałe nawożenie dla tej rośliny.
Na wielkość plonu bulw szkodliwie wpływa zbyt wczesne ścinanie łodyg. Kłęby wykopane jesienią najlepiej przechowywać w kopcach podobnie jak marchew. Ponieważ kłęby łatwo się psują, trzeba je przesypywać warstwami suchego piasku. Można je też przechowywać w piwnicach, utrzymując temperaturę 0ºC. Podczas łagodnych zim bulwy wykopuje się w miarę potrzeb. Jest to najlepszy sposób przechowywania.
Wiara Indian w życiodajną moc tej rośliny wcale nie odbiega od rzeczywistości. Badania naukowe wykazały, że bulwy topinamburu zawierają niezwykle cenne makro- i mikroelementy. Oprócz krzemu, potasu, wapnia, fosforu, żelaza i cynku zawierają fruktozę, błonnik pektynowy i aminokwasy.Topinambur obniża poziom złego cholesterolu w organizmie, reguluje ciśnienie krwi oraz pracę przewodu pokarmowego, podnosi odporność organizmu i dodaje energii.
Badania radiestezyjne wykazały bardzo wysoki poziom bioenergii, wyższy niż czosnku. Bulwy zawierają witaminy: A, B1, B2, B6, C, i E. Warto więc wprowadzić tę roślinę do naszego jadłospisu. Polecana jest chorym na cukrzycę, szczególnie w początkowym stadium rozwoju choroby. Pomocna może być w leczeniu prostaty, jak i wielu innych chorób, chociażby chorób płucnych. ..Stanisław Stuchlik
Mam , jem - przepyszny , szczególnie na przedwiosniu.
5 Kiełki - złoty skarb dla zdrowia.
Pszenica (Triticum aestivum) jest obecnie najbardziej rozpowszechnionym ze zbóż.
Jej kiełki są jednym z najbogatszych źródeł witamin A, B C i E.
Zawierają bardzo duże ilości magnezu, wapnia, fosforu, żelaza, niacyny, tiaminy i kwasu pantotenowego.
Poprawiają pracę serca oraz przeciwdziałają starzeniu się organizmu.
Kiełki pszenicy są gotowe do jedzenia w momencie gdy białe korzonki osiągną długość ziarna. Stanowią świetny dodatek do wszelkiego rodzaju wypieków.
Kiełki pszenicy powinny na stałe zagościć w naszej codziennej diecie jako naturalne źródło wielu niezbędnych dla naszego organizmu składników.
Kiełki pszenicy dla zdrowia i urody
W kiełkach pszenicy znajdziemy witaminy C, E i z grupy B, fosfor, potas, magnez, wapń, selen, żelazo, cynk, mangan i miedź. Kiełki pszenicy dostarczają także błonnika, białka, nienasyconych kwasów tłuszczowych i polifenoli. Warto wiedzieć, że 100 g kiełków pszenicy pokrywa aż 93 proc. dziennego zapotrzebowania na mangan i 61 proc. zapotrzebowania na selen. Jest również istotnym źródłem magnezu (21 proc. dziennego zapotrzebowania) i fosforu (20 proc.) [1].
Regularne spożywanie kiełków pszenicy skutecznie chroni organizm przed atakiem wolnych rodników. Codzienna porcja kiełków pozwala zmniejszyć ryzyko rozwoju chorób układ krążenia i chorób nowotworowych oraz spowolnić proces starzenia się organizmu. Przeciwutleniające działanie kiełków wynika w głównej mierze z obecności witamin E i C, polifenoli oraz selenu, który jest niezbędny w procesie syntezy antyoksydacyjnego enzymu peroksydazy glutationowej. Ponadto kiełki pszenicy podnoszą odporność, wzmacniają skórę, włosy i paznokcie, dbają o kości oraz o sprawne funkcjonowanie mięśni, w tym mięśnia sercowego, i systemu nerwowego.
Olej z kiełków pszenicy
Dużą popularnością cieszy się olej z kiełków pszenicy. Powszechnie przyjęta nazwa wprowadza jednak w błąd. Olej ten wytłaczany jest na zimno nie z kiełków, lecz z zarodków pszenicy. Zarodek jest tą częścią ziarna, w której znajduje się większość składników odżywczych i z którego kiełkuje roślina. Olej, obfitujący w nienasycone kwasy tłuszczowe, witaminę E i lecytynę, stosowany jest przede wszystkim w kosmetyce. Działa nawilżająco i łagodząco, opóźnia proces starzenia się skóry, wygładza ją i uelastycznia. Olej z zarodków pszenicy szczególnie zalecany jest przy cerze suchej i dojrzałej oraz przy szorstkiej skórze ciała, a stosowany przed i w trakcie ciąży pomaga zapobiegać rozstępom. Olej regeneruje i wzmacnia zniszczone i łamliwe włosy oraz ogranicza rozdwajanie się końcówek. Wspomaga odbudowę płaszcza hydrolipidowego, chroniąc skórę i włosy przed utratą wilgoci.
Jak hodować kiełki pszenicy?
Kiełki pszenicy możemy hodować w specjalnej kiełkownicy, na sitku bądź w słoiku. Do kiełkowania używamy wyłącznie nasion zakupionych w sklepie ze zdrową żywnością. Mamy wówczas pewność, że nie zawierają środków chemicznych, np. pestycydów. Przed przystąpieniem do hodowli należy moczyć ziarna przez 8-10 godzin. Kiełki pszenicy rosną dość szybko – są gotowe do spożycia najczęściej już po 3-4 dniach. Kiełki zbieramy wówczas, gdy ich długość jest taka sama jak długość ziarna – zawierają wówczas najwięcej składników odżywczych.
Kotlety z kiełków pszenicy
Do przygotowania kotletów potrzebne są: 1 szklanka kiełków pszenicy, 3 łyżki bułki tartej, 1-2 jajka, kilka łyżek sezamu.
Do miski wsypujemy kiełki, dodajemy jajka i bułkę i dokładnie mieszamy. Doprawiamy pieprzem, solą. Możemy dodać również szczypiorek. Z masy formujemy niewielkie kotleciki, obtaczamy je w sezamie i smażymy na oleju. Małgorzata Przybyłowicz
Sama jemzimą i wiosną codziennie a teraz raz w tygodniu
Kiełki z wiaderka daje moim kurkom od jesieni do wiosny codziennie.
6 Stewia - 100 razy słodsza od cukru.
Stewia (Stevia rebaudiana Bertoni) to roślina, o jakiej mało kto słyszał, a szkoda – bo drzemie w niej ogromny potencjał leczniczy. Już dużo wcześniej zanim hiszpańscy i portugalscy żeglarze w XVI w. wylądowali na kontynencie południowoamerykańskim, znali ją i używali Indianie Guarani i Mato Grosso. Nazywali ją „Kaa-Hee”, co w ich języku oznacza miodowy liść. Słodzili nią potrawy i napoje np. herbatę mate, żuli liście, a także stosowali jako lekarstwo.
Ojczyzną stewii jest północno-wschodni region Paragwaju oraz graniczące z nim tereny Brazylii. Tam najpierw zaczęto ją uprawiać na większą skalę. Ponieważ zapotrzebowanie rosło, plantacje stewii pojawiły się w Chinach, Korei, Izraelu, Indiach oraz Hiszpanii. Nawet w Polsce niektóre gospodarstwa ekologiczne przymierzają się do jej uprawy. Jednak prawdziwą karierę zrobiła w Japonii, gdzie od 30 lat na stałe zadomowiła się w przemyśle spożywczym. Jest tam używana do produkcji słodyczy, lodów, gum do żucia. Słodzi się nią produkty mleczne, przyprawia tradycyjne sosy sojowe. W japońskich restauracjach i kawiarniach ma też stałe miejsce na stole, jako zdrowsza alternatywa cukru. „Kraj kwitnącej wiśni” jest swoistym rekordzistą, jeśli chodzi o produkcję i konsumpcję słodzika stewiowego, jego spożycie wynosi tam kilka tysięcy ton rocznie.
Choć stewia była znana Europejczykom od dawna, nauka zajęła się nią dopiero pod koniec XIX w. Jej klasyfikacji botanicznej podjął się szwajcarski przyrodnik Bertoni, zaś chemik dr Rebaudi jako pierwszy zbadał substancję odpowiedzialną za słodki smak liści. W publikacji z 1918 roku Bertoni podkreślił ogromne walory zdrowotne stewii oraz znaczenie jako substancji słodzącej, która – jego zdaniem – mogła zastąpić stosowaną już wtedy, szkodliwą sacharynę. Uwypuklił takie jej zalety, jak nietoksyczność, ogromny potencjał słodzący, możliwość stosowania w postaci naturalnej jako ususzone, sproszkowane liście.
Słodsza od cukru
Stewia jest rośliną wyjątkowo szczodrze obdarowaną przez naturę. Intensywny słodki smak (150 razy słodszy od rafinowanego cukru) zawdzięcza stewiozydom (glikozydy-dwuterepenowe), znajdującym się w liściach, również rebaaudiozydom i dulkozydom. Prócz tego zawiera białka, substancje tłuszczowe, bogaty asortyment cennych minerałów i mikroelementów takich, jak: wapń, potas, magnez, żelazo, chrom, mangan, selen, krzem, kobalt, cynk. W jej skład wchodzi również szereg witamin z grupy B, witamina C, beta-karoten itp. Zdaniem naukowców, posiada jeszcze kilkaset innych substancji biologicznie czynnych, których dotąd nie udało się zidentyfikować.
Słodki lek
Dzięki tym wszystkim składnikom znalazła bardzo szerokie zastosowanie terapeutyczne. Medycyna ludowa Indian z Paragwaju poleca ją szczególnie jako środek wzmacniający serce, układ krążenia, regulujący ciśnienie krwi. Stosuje się stewię w schorzeniach wątroby, bólach żołądka i nadkwasocie. Sprawdziła się również jako łagodny środek stymulujący układ nerwowy i naturalne „antydepresivum”. Z pewnością herbatka z dziurawca osłodzona liśćmi stewii byłaby wspaniałym antidotum na szaroburą, zapłakaną jesień.
Zasobna w witaminę C, selen i cynk stewia wzmacnia układ odpornościowy, zmniejszając tym samym częstotliwość przeziębień i grypowych infekcji. Ma również zastosowanie w medycynie dentystycznej. Być może wyda się to paradoksem, ale właśnie bardzo słodka stewia okazała się skutecznym środkiem w leczeniu paradontozy i próchnicy zębów. Zaś regularne płukanie jamy ustnej naparem z jej liści zapobiega tworzeniu się kamienia i osadu na zębach. Dzięki silnym właściwościom antybakteryjnym sprawdza się też doskonale w leczeniu oparzeń, skaleczeń i trudno gojących się ran. Od dawna zalecana jest do pielęgnacji skóry.
Indiankom Guarani znane są jej walory kosmetyczne: maseczki i okłady ze sproszkowanych liści ujędrniają cerę, poprawiają jej koloryt, wygładzają zmarszczki, szczególnie w okolicach oczu. W literaturze pojawiły się wzmianki o tym, że stewia jest pomocna w ograniczeniu uzależnienia od papierosów i alkoholu.
Diabetykom na receptę
W Paragwaju i Brazylii, gdzie medycyna ludowa nie została jeszcze tak zmarginalizowana jak w krajach „wysoko rozwiniętych”, a spora część ludności kupuje lekarstwa u zielarzy, stewię stosuje się w pierwszej kolejności jako lek na cukrzycę. Również tamtejsi lekarze pokładają w niej duże nadzieje. Na VII Kongresie Międzynarodowej Federacji Diabetycznej przedstawili wyniki badań, z jakich wynikało, że regularna konsumpcja stewii, nawet w małych ilościach, normalizuje poziom cukru we krwi. Podkreślili fakt, że w czasie terapii nie zauważono dotychczas żadnych skutków ubocznych. Wręcz przeciwnie, dr Miguel Ovidio, profesor National Universitet z Paragwaju, aplikując chorym na cukrzycę pół łyżeczki ekstraktu ze stewii dziennie, jako pierwszą reakcję zauważył ogólną poprawę samopoczucia u badanych pacjent&oa
7 Geranium
Jedna z moich ulubionych roślin doniczkowych – geranium czyli pelargonia o ozdobnych liściach, zwana także anginkiem i anginowcem.
Kwiaty przypominają kwiaty pelargonii, ale są niepozorne i, nie da się ukryć, nie są największą zaletą tej rośliny; dużo okazalsze są charakterystyczne, strzępiaste liście, które mają specyficzny, przyjemny zapach, z uwagi na zawartość olejków eterycznych.
Geranium nie wymaga specjalnej pielęgnacji – rośnie przy minimalnym nakładzie pracy. By zachować ładny pokrój rośliny należy uszczykiwać wierzchołki wzrostu, wtedy ładnie się rozkrzewi zamiast piąć się w wzwyż.
Nie dość, że przyjemne dla oka (i zmysłu powonienia), geranium ma jeszcze jedną zaletę – można go używać z korzyścią dla zdrowia:
Liście geranium w medycynie ludowej stosowano na bóle ucha – zerwany liść należy zmiąć w kulkę i włożyć do ucha. Sposób może i prymitywny, ale skuteczny i godzien polecenia.
Olejek eteryczny zawarty w liściach pomaga przy bólach głowy, działa antydepresyjnie, przeciwdziała bezsenności a także odstrasza komary.
Wywar z liści znajduje zastosowanie przy chorobach skóry – egzemie, liszajach; kąpiele z dodatkiem wywaru z liści przynosi ulgę przy zapaleniu skóry (także AZS) z uwagi na działanie antyseptyczne.
Wywar stosuje się również przy przeziębieniu, zapaleniu gardła, a także chorobach żołądka.
Roślina znajduje zastosowanie do aromatyzowania ciast; osobiście próbowałam aromatyzować nią herbatę, ale nie weszło mi w nawyk – cytryna, sok malinowy czy imbir jednak lepiej mi smakują.
Drogą na skróty jest zaprzyjaźnienie się z olejkiem geraniowym, ale należy pamiętać, że olejki eteryczne są silne w działaniu i wymagają umiejętnego stosowania, ponadto powinny pochodzić od pewnego producenta jeśli mają być stosowane wewnętrznie. Osobiście nie mam zbyt dużego doświadczenia z olejkami eterycznymi, także z geraniowym – póki co mojej rodzinie z powodzeniem wystarcza geranium na parapecie
8 Morwa
Morwa to duży krzew lub niewielkie drzewo liściaste z rodziny morwowatych, która liczy około 10-16 gatunków. Rośnie w subtropikalnych i umiarkowanych regionach Azji, a także w Afryce i Ameryce Północnej. Występuje również w niektórych regionach Polski co mogę osobiście poświadczyć - pamiętam z dzieciństwa drzewo morwowe u sąsiadów na podwórku, smak owoców i niestety pieniek, na którym po ścięciu morwy zrobiono kwietnik. Znam też "z widzenia" morwy rosnące nad zalewem w Sielpii, jednakowoż ze względu na bliskość często uczęszczanej przez pojazdy szosy nie próbowałam tamtejszych owoców.
Okiem botanika
Drzewa i krzewy morwowe rosną dość szybko, ale zatrzymują się na poziomie 10-15 metrów wysokości. Należą do gromady okrytonasiennych, rząd pokrzywowce (no właśnie liście są podobne kształtem do tych z pokrzywy, ale nie parzą). Skoro o liściach mowa: są skrętoległe, ich blaszki zaś zmienne: całobrzegie i ząbkowane na przemian, a nawet klapowane (tylko mnie nie pytajcie, co to znaczy, bo akurat tego określenia liścia nie znam).
Kwiaty morwy są drobne, niepozorne i dwupłciowe: męskie - zebrane w zwisające kłosy (czterodziałkowy okwiat i cztery pręciki), żeńskie - zebrane w jajowate kwiatostany (z czterokrotnym okwiatem i jednym słupkiem). Owoc morwy stanowi orzeszek (niełupka), mięsiste listki okwiatu zrastając się tworzą 2-3 cm owocostan (to jest to, co jemy). Kolor w zależności od gatunku bywa zróżnicowany; biały, czerwony, purpurowy, prawie czarny. Drewno wszystkich gatunków jest żółte, ale czy ma zastosowanie w stolarstwie, o tym mi nie wiadomo.
Co za rodzinka!
Rodzina morwowatych jest niezwykle pożyteczna i znajduje zastosowanie zarówno w lecznictwie jak i w żywieniu. Najpopularniejsza spośród tych kilkunastu gatunków jest morwa czarna i biała, która jest bohaterką niniejszego artykułu. Podobno najsmaczniejsze są owoce morwy czarnej i czerwonej, białe uznawane są za mdłe. Owoce niektórych gatunków są jadalne, używane do ciast, tart, win i likierów. Wyciągi z morwy są stosowane w ziołolecznictwie już od dawna, korzenie wykorzystywano w chińskiej medycynie ludowej do leczenia cukrzycy, gorączki i kaszlu. Liście morwy, zwłaszcza białej odmiany, stanowią jedyny pokarm jedwabników, z których kokonów uzyskuje się jedwab. Liście przydają się także do parzenia herbaty, produkcji środków wspomagających odchudzanie czy preparatów regulujących właściwy poziom cholesterolu i cukru we krwi.
Okiem naukowca
W Japonii picie naparu z morwy jest bardzo popularne. Warto byłoby rozpowszechnić ten zdrowy nawyk. Naukowcy wykazali, że liście morwy białej wpływają na zahamowanie działania enzymów, które rozkładają w naszym organizmie węglowodany. Dzięki temu część węglowodanów przechodząc przez nasze jelita pozostaje niestrawiona, a to pomaga w zachowaniu wagi. Skutkiem tego następuje niższy poziom cukru we krwi po posiłkach, co może zapobiec lub złagodzić przebieg cukrzycy typu II.
Dla osób, które mają problem z utrzymaniem właściwego poziomu cukru, preparaty z morwy białej mogą okazać się niezwykle korzystnym suplementem diety. Ograniczenie ilości spożywanych słodyczy oraz jedzenie dużej ilości warzyw, owoców, produktów z błonnikiem często nie wystarcza, by skutecznie regulować poziom cukru we krwi. Podwyższający się wskaźnik może być impulsem do podjęcia próby wspomagania organizmu preparatem z morwy, który działa szybko i skutecznie.
Uzupełnia codzienną dietę w substancje stabilizujące poziom cukru we krwi, zmniejszające jego przyswajanie po posiłkach i jednocześnie wspomagające odchudzanie
Liście morwy białej (Morus alba) zawierają substancje hamujące działanie enzymów odpowiedzialnych za rozkład węglowodanów w organizmie (ograniczające metabolizm cukrów złożonych w glukozę). Dzięki temu część węglowodanów przechodząc przez jelita pozostaje niestrawiona i wydalana z organizmu, co w efekcie prowadzi do ograniczenia wchłanianie glukozy przez organizm i uzyskania niższego poziomu cukru we krwi po posiłkach. Pomaga to w utrzymaniu prawidłowej wagi ciała i wspomaga odchudzanie, redukując do 35% wchłaniania kalorii po posiłkach oraz zapobiega lub łagodzi przebieg cukrzycy typu II. Dodatkowo związki zawarte w morwie białej wpływają na obniżenie poziomu trójglicerydów, jak również "złego" cholesterolu LDL, podczas gdy poziom "dobrego" cholesterolu HDL ulega podwyższeniu. Dzięki tym wyjątkowym właściwościom preparat z morwą białą polecany jest w szczególności osobom chorym na cukrzycę insulinoniezależną oraz zmagającym się z nadwagą. Przeznaczony dla osób dorosłych.